Nie ulega wątpliwości, świat oszalał.
Elektroniczna gra z pogranicza świata realnego i wirtualnego w ciągu zaledwie kilku dni zyskała więcej fanów niż najlepsze nawet superprodukcje. Wartość firmy, która obiektywnie rzecz biorąc niczego nie tworzy, rośnie również w kosmicznym tempie.
Cóż, dawniej trzeba było zwoływać ciekawą demonstrację lub protest, albo zaprosić do przejażdżki po ulicach miasta wybitnego gościa, aby zachęcić ludzi do wyjścia na ulicę. Nawet pochody pierwszomajowe w latach ich największej świetności nie miały tylu uczestników, co miliony osób dzielnie maszerujących w poszukiwaniu wirtualnych stworów. Dzisiaj wystarczy smartfon i ciekawy pomysł, a globalna demonstracja gotowa. Za chwilę dowiemy się o zniszczonych posesjach, wybitych szybach, połamanych żebrach, skradzionych telefonach i innych nieszczęściach wywołanych przez fanów polujących na rzadkie okazy pokemonów.